To nie jest wpis historyczny ani polityczny.
To jest wpis o tym, jak jedno słowo może wzburzyć opinię międzynarodową lub utrzymać pokój na świecie.
Lubię serial The Crown. Jest niejednoznaczny, ma dobry scenariusz, ciekawe dialogi i jest bardzo dobrze zagrany. W oczekiwaniu na 5 sezon przypomniałam sobie jeden z odcinków sezonu 4 zatytułowany 48:1 oraz fantastyczną Gillian Anderson w roli premierki Wielkiej Brytanii.
Odcinek dotyczył siły, jaka drzemie w języku, czyli czegoś, co prywatnie i zawodowo mnie mocno interesuje.
Słowo na S
W 1985 roku Wspólnota Narodów podczas tygodniowych obrad w Nassau, stolicy Bahamów, zebrała się, by podpisać porozumienie w sprawie nałożenia sankcji ekonomicznych na rząd Republiki Południowej Afryki. Powodem był szalejący tam apartheid. 48 państw członkowskich jednomyślnie głosowało za wprowadzeniem sankcji wobec RPA. Przeciw opowiedziała się tylko premierka Wielkiej Brytanii – Margaret Thatcher, gdyż bardzo nie odpowiadało jej użyte w dokumencie słowo SANKCJE.
Zdanie, w którym znalazło się problematyczne słowo, brzmiało dokładnie:
To this end, we have agreed to adopt, and call on other governments to adopt, the following programme of economic sanctions
W luźnym tłumaczeniu oznacza ono mniej więcej:
W tym celu zgodziliśmy się przyjąć, i wezwać inne rządy do przyjęcia, następujący program sankcji gospodarczych
Dla Thatcher bowiem sankcje były słowem zbyt jednoznacznym, mocnym i mogłyby zaszkodzić rozległym interesom Wielkiej Brytanii. Istnieją również solidne przesłanki ku temu, że nie chciała zaszkodzić interesom swojego męża, Denisa, który miał relacje biznesowe w Afryce Południowej.
W poszukiwaniu odpowiedniego słowa
Zespół pracujący nad treścią porozumienia zaproponował ponad 10 alternatyw dla słowa sankcje. Za każdym razem, gdy szkic lądował na biurku Thatcher, brała do ręki czerwony mazak i zamaszystym ruchem skreślała nieodpowiadające jej słowo.
Wśród odrzuconych słów znalazły się:
- propozycje (proposals)
- środki (measures)
- działania (actions)
- kontrola (controls)
- protokoły (protocols)
- utrudnienia (obstructions)
- ruchy (moves)
- środki odstraszające (deterrents)
- ograniczenia (limits)
- granice (bounds)
- zahamowania (brakes)
Królowa Elżbieta II, która za punkt honoru wzięła sobie doprowadzenie do zawarcia tego porozumienia, zrozumiała, że nie jest to już kwestia wyłącznie polityczna, ale też językowa, wymagająca wysokich umiejętności pisarskich.
Na szczęście na pokładzie (dosłownie i w przenośni, bo stacjonowała na łodzi) miała sekretarza prasowego, Michaela Shea, który w życiu prywatnym był również pisarzem. Dokonał on analizy dotychczasowych propozycji, wyeliminował kolejne słowa, jak np. ograniczenia (curbs), restrykcje (restrictions) czy gesty (gestures) i zaproponował docelowe słowo, na które przystała Thatcher.
Słowem tym były SYGNAŁY.
Copywriter Królowej
Scena, w której Margaret Thatcher odrzuca kolejne propozycje, trwa 3 minuty. Wspaniale odzwierciedla problemy, z jakimi spotykają się w swojej pracy osoby piszące. Brak zaakceptowania tekstu, kolejną serię poprawek czy po prostu zmaganie się ze znalezieniem najlepszego słowa.
W tej historii Thatcher pełni w niej rolę wymagającej klientki, Królowa Elżbieta II jest project managerem, a jej sekretarz creative copywriterem.
Ale co to wszystko znaczy?
Że słowa mają moc, a klienci bywają wybredni. Że pracą copywritera jest czasem żmudne poszukiwanie odpowiedniego stwierdzenia, co może zajmować wiele długich godzin.
Oraz że warto oglądać seriale, bo niektóre uczą.
Jeśli potrzebujesz wsparcia w tworzeniu słów, które Twoi odbiorcy pokochają, napisz do mnie na joanna@yoblastudio.pl. Chętnie pomogę.
(zdjęcie główne: Trikosko, Marion S. za picryl.com, screeny z serialu The Crown: Netflix)